Inflacja, deflacja i stagflacja
Te trzy pojęcia co jakiś czas dominują przestrzeń w mediach. Ostatnio wyjątkowo głośno jest o inflacji – i słusznie, ponieważ aktualnie w Polsce jest ona najwyższa od końca lat 90. I po pierwsze to nie koniec, a po drugie nie oznacza to nic dobrego.
Czym jest inflacja
Inflacja to wzrost cen za produkty i usługi, co powoduje spadek wartości pieniądza (za tę samą kwotę możemy kupić mniej niż np. w poprzednim roku). Inflacja wyrażona jest jako wartość procentowa w odniesieniu do poprzedniego:
- roku (rdr, rok do roku),
- kwartału (kdk, kwartał do kwartału),
- lub miesiąca (mdm, miesiąc do miesiąca).
I tak, jeśli aktualnie w maju 2022 roku mamy inflację CPI (o tym zaraz) na poziomie 13,9%, oznacza to ni mniej ni więcej, że wszystko jest droższe średnio o 13,9% w porównaniu z majem 2021 roku. Przerażające, prawda? Najbardziej odczujemy inflację, gdy:
- nasze zarobki nie ulegają powiększeniu, ponieważ wtedy za te same zarobki możemy pozwolić sobie na znacznie mniej
- posiadamy większe oszczędności, ponieważ nawet jeśli nominalnie są warte tyle samo, to realnie możemy za nie kupić znacznie mniej, czyli ich wartość spada.
Wskaźniki inflacji (CPI, PPI)
Poziom inflacji w Polsce co miesiąc publikuje Główny Urząd Statystyczny (GUS). Ponieważ zmierzenie wszystkich cen wszystkich rodzajów produktów i usług byłoby niemiarodajne, stosuje się tu kilka zasad.
Przede wszystkim, liczy się odrębne wskaźniki inflacji dla gospodarstw domowych i dla przemysłu:
- Inflacja CPI (Consumer Price Index) to wskaźnik wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych – czyli poziom inflacji dla nas: konsumentów, obywateli, gospodarstw domowych.
- Inflacja PPI (Producer Price Index) to wskaźnik wzrostu cen dóbr produkcyjnych, czyli wykorzystywanych w przemyśle, a nie będących produktami końcowymi dla konsumentów. Innymi słowy, inflacja PPI obrazuje, o ile więcej przedsiębiorstwa muszą płacić np. za surowce i towary do dalszej produkcji.
Do mierzenia poziomu inflacji CPI używa się tzw. koszyka inflacyjnego. Jest to nic innego jak zbiór kategorii wydatków, które mają odniesienie do przeciętnego obywatela. Na przykład żywność, odzież czy paliwa, a nie np. cena stali lub drewna. Każda z kategorii ma też odpowiedni udział w tym koszyku. Np. ceny żywności są istotniejsze i stanowią większą część wydatków w budżecie domowym, niż np. wydatki na odzież czy telekomunikację, dlatego stanowią większą część koszyka inflacyjnego.
Tak naprawdę jednak każdy z nas ma swoją inflację – jeśli ktoś pasjonuje się modą i kupuje dużo ubrań, odczuwana przez niego inflacja może być wyższa lub niższa od wskaźnika CPI, w zależności od tego, czy ceny ubrań wzrosły mniej lub bardziej od pozostałych kategorii.
Szczególnie dla młodzieży, realna inflacja będzie inna niż inflacja CPI. Młodzież nie ma bowiem zbyt dużych wydatków na restauracje, hotele, wyposażenie mieszkania lub koszty energii, zwykle ponoszone przez rodziców i ujęte w koszyku inflacyjnym GUS.
Czy warto patrzeć też na wskaźnik PPI? Tak, bo co prawda nie ma on bezpośredniego przełożenia na ceny detaliczne, ale wzrost cen w przemyśle nieuchronnie doprowadzi do wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych, ponieważ wyższe koszty producent będzie musiał sobie zrekompensować podwyżką cen.
Skąd się bierze inflacja
Na poziom inflacji ma wpływ cała masa różnych czynników, np.:
- wzrost cen surowców, paliw i energii,
- wzrost oczekiwań płacowych pracowników,
- zwiększony popyt lub ograniczona podaż,
- niestabilna gospodarka, niezrównoważony budżet państwa,
- nadmiar inwestycji realizowanych przez państwo,
- niskie stopy procentowe powodujące wzrost zainteresowania kupnem produktów, kosztem trzymania gotówki np. na lokatach lub w obligacjach,
- nadmiar gotówki do dyspozycji obywateli, np. poprzez nadmierne transfery socjalne.
„Winni” inflacji zatem nie zawsze są przedsiębiorcy, producenci czy sprzedawcy. Nieodpowiednia polityka rządu i banku centralnego również może prowadzić do nadmiernego wzrostu lub nadmiernego spadku inflacji.
Hiperinflacja i spirala inflacyjna
Jednym z głównych zadań banku centralnego jest dbanie o stabilność finansową państwa i jego waluty. Bank centralny na różne sposoby może działać na rzecz ograniczenia inflacji, np. odpowiednio wcześnie i stopniowo podnosząc stopy procentowe. W ten sposób ogranicza się nadmierne zakupy poprzez utrudnienie dostępu do kredytów (kredyty są wyżej oprocentowane, czyli droższe) i zwiększa atrakcyjność oszczędzania (lokaty i obligacje są wyżej oprocentowane, czyli można więcej zarobić trzymając oszczędności, niż je wydając).
Gdy jednak bank centralny zawiedzie i inflacja wymknie się spod jego kontroli, może dojść do zjawiska określanego hiperinflacją. Jest to szczególnie wysoka inflacja (min. 25% w skali miesiąca), utrzymująca się zwykle na przestrzeni kilku miesięcy lub nawet kilku lat. Nie trzeba dodawać, że jest to zjawisko tragiczne dla gospodarki kraju i dla jego obywateli, ponieważ jakiekolwiek oszczędności i zarobki błyskawicznie tracą wartość. Hiperinflacja często prowadzi do poważnych kryzysów, bankructw państw i obywateli, a nawet krwawych wojen domowych.
W Polsce mieliśmy hiperinflację pod koniec lat 80. Gospodarka PRL zaczęła się załamywać, co doprowadziło do gwałtownego wzrostu cen (po kilkadziesiąt procent miesięcznie) trwającego aż do początku lat 90. Niedługo po odzyskaniu niepodległości, ceny ostatecznie ustabilizowano, a następnie w 1995 roku nastąpiła denominacja, czyli zamiana wysokich nominałów na mniejsze. W efekcie 1000000 (milion) starych złotych (PLZ) został zamieniony na 100 nowych złotych (PLN). Od tego czasu polska gospodarka jest stabilna, a poziom inflacji pod kontrolą.
Czym jest deflacja?
Deflacja to odwrotność inflacji – mamy do czynienia z deflacją, gdy ceny towarów i usług spadają. W Polsce mieliśmy do czynienia z krótkotrwałą deflacją w latach 2014-2016, natomiast inflacja wynosiła poniżej 1% także w latach 2003 i na początku 2006 roku.
Na pierwszy rzut oka brzmi to super, jednak nie do końca jest to zjawisko korzystne.
Deflacja może prowadzić do marnowania zasobów z powodu ich niskich cen, a także do zmniejszenia zysków przedsiębiorstw i zmniejszenia wpływów do budżetu.
Jedno i drugie zjawisko powoduje ograniczenie inwestycji, odpowiednio przez firmy prywatne i przez państwo, co z kolei może doprowadzić do wzrostu bezrobocia i zastoju gospodarczego lub recesji, czyli zahamowaniu tempa wzrostu gospodarczego.
Nieuchronnie prowadzi to do pytania:
Czy inflacja i deflacja są dobre czy złe?
Inflacja sama w sobie nie jest zła, dopóki jest niewielka i wszystko jest pod kontrolą, to znaczy bank centralny może wykorzystywać swoje narzędzia do trzymania jej w ryzach. Zapewnia to sprawne funkcjonowanie gospodarki i umożliwia ciągły jej wzrost, a co za tym idzie polepszanie dobrobytu obywateli.
Dlatego banki centralne opracowują tzw. cel inflacyjny, czyli pożądany poziom inflacji wraz z dopuszczalnym odchyleniem. W Polsce od kilku lat celem inflacyjnym założonym przez NBP jest 2,5% w skali roku, +/- 1 punkt procentowy (czyli norma to inflacja na poziomie od 1,5% do 3,5%). Jak więc widać, obecny poziom inflacji odbiegł od celu zdecydowanie za bardzo.
Stagflacja
W kontekście inflacji i deflacji czasem mówi się o stagflacji. Jest to zjawisko występujące wtedy, gdy jest wysoka inflacja, a jednocześnie zastój (stagnacja) w gospodarce. Taka kombinacja teoretycznie nie powinna się zdarzyć, ponieważ inflacja towarzyszy wzrostowi gospodarczemu, a stagnację wywołuje deflacja.
Stagflacja może zatem wystąpić wtedy, gdy inflacja i stagnacja są powodowane przez dwa różne czynniki. Na przykład, gdy inflacja wynika z kondycji gospodarczej kraju, a stagnacja z niedoboru zasobów naturalnych lub czynników produkcji, spowodowanego katastrofą naturalną, epidemią, wojną itp. (tzw. szok podażowy).
Dlatego o stagflacji w Polsce zaczęto mówić w 2022 roku. Pandemia COVID-19 doprowadziła do załamania łańcuchów dostaw i podwyższonej inflacji w 2021 i 2022, a agresja Rosji na Ukrainę w 2022 roku spotęgowała niedobory energii i surowców, co spowodowało m.in. problemy w przemyśle. Sankcje uniemożliwiły lub ograniczyły import ropy, gazu, węgla, drewna itp. z Rosji i Białorusi, a działania wojenne zatrzymały lub znacznie ograniczyły eksport towarów z Ukrainy – np. stali, zboża, oleju słonecznikowego.
Ponieważ jedno i drugie składowe zjawisko stagflacji jest niekorzystne, trzeba z nimi walczyć. Jest to jednak szczególnie utrudnione, ponieważ aby zwalczać inflację, bank centralny powinien podnosić stopy procentowe, a z drugiej strony, aby zwalczyć zastój gospodarczy, powinien je podnosić. Dobrego wyjścia nie ma.
Na dzień pisania tego artykułu (maj 2022) stagflacji u nas nie ma, ale ryzyko jej wystąpienia jest znaczne, ponieważ wszystkie czynniki, które mogą do niej doprowadzić, są obecne w przestrzeni społeczno-gospodarczej wokół nas.